Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z rowerem przez całe życie

Jarosław Wadych
Grzegorz Lewandowski, wykładowca WSB Toruń z córką Amelią
Grzegorz Lewandowski, wykładowca WSB Toruń z córką Amelią nadesłane
Rozmowa z Grzegorzem Lewandowskim, wykładowcą w Katedrze Logistyki Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu

Od kiedy pasjonuje się Pan jazdą na rowerze?
Wychowałem się w Fordonie, który przed laty był wsią. Mając trzy lata, widziałem jak starsi koledzy jeździli rowerami. Pomyślałem wtedy - też sobie pojeżdżę! Rodzice nie bardzo mieli czas mnie uczyć, bo pracowali w rolnictwie, wziąłem więc stary, duży rower taty i sam zacząłem naukę jazdy pod ramą. Zjeżdżając z górek, wielokrotnie lądowałem w kartoflach albo kukurydzy, posiniaczyłem nogi, ale po tygodniu umiałem jeździć!
Jako dziecko musiał Pan mieć wiele samozaparcia i szalonych pomysłów…
Upadać można wiele razy, ważne jednak, by się podnieść i iść do przodu. Nigdy w życiu nie brakowało mi wyobraźni i chęci poznawania - na przykład jako sześciolatek prowadziłem traktor, który uruchomiłem „na gwoździa”, bo ojciec nie dałby mi kluczyków!
A jak wyglądał Pana pierwszy własny rower? Dokąd jeździł Pan na nim i na kolejnych posiadanych jednośladach?
Zamiast małego „Bobika” był to „Rysiek” - piękny rower z kołami o średnicy 20 cali i bordowymi błotnikami ze złotymi paseczkami. Bardzo z niego się cieszyłem. Służył mi jako podstawowy środek transportu w codziennym życiu. Jeździłem po zakupy do sklepu - trzy kilometry w jedną stronę, dojeżdżałem do szkoły, a na kolejnych rowerach także do pracy. Używałem roweru o każdej porze roku - również zimą, dopóki temperatura powietrza na dworze nie spadła poniżej minus 20 stopni Celsjusza. Dodam, że nigdy wówczas nie przeziębiałem się, nie chorowałem.
Wyjeżdżał Pan na jakieś dłuższe wycieczki?
W wieku 15 lat zapisałem się do koła rowerowego PTTK przy Zakładach Rowerowych „Romet” i zacząłem pokonywać na rowerze poważniejsze trasy. Przedsiębiorstwo użyczało nam rowery, dzięki czemu przez trzy lata miałem do swojej dyspozycji Pasata - bardzo zaawansowanego na ówczesne czasy, którego w każdej chwili mogłem brać z garażu firmy. Pierwsza wyprawa PTTK-owska wiodła do miejscowości Nawra koło Chełmży - odległość wynosiła 70 kilometrów. Jeździłem rowerem także na wycieczki do Koronowa, Pieczysk, Chmielnik. W roku 1988, tydzień po powrocie do cywila z dwuletniej zasadniczej służby wojskowej, postanowiłem pojechać rowerem nad morze do miejscowości Mielno - Unieście (odległość 231 kilometrów). W czwartek złożyłem jednoślad, w piątek go wypróbowałem, a w sobotę rano wyjechałem. Na miejsce dotarłem po 13 godzinach. W drodze powrotnej, cztery dni później, w miejscowości Sępólno coś zaczęło mi strzykać w jednym kolanie. W Koronowie poczułem strzykanie w drugim kolanie. Dojechałem do domu, ale okazało się, że zatarłem oba kolana - mój wyjazd bez przygotowania nie był zbyt rozsądny.
Czy obecnie często jeździ Pan rowerem?
Bardzo często. „Resetuję się” poprzez wysiłek fizyczny i ruch. Kiedy wracam z uczelni po zajęciach, przyjemnych, ale na swój sposób męczących, siadam na rower i jadę dookoła lasów, których na Osowej Górze, gdzie mieszkam, jest bardzo dużo. Ubieram kask, bo nie wyobrażam sobie jazdy bez niego, zakładam słuchawki na uszy, włączam muzykę zespołu Metallica i przez 1,5 godziny przejeżdżam 40 kilometrów. Jeżdżę bardzo szybko. Pozwala mi to zmęczyć się, wyrzucić wszystkie złe emocje. Po powrocie do domu i wzięciu prysznica wiem, że żyję. Innym razem jadę bez słuchawek przez las. Zatrzymuję się, kładę rower i siebie na polu łubinu czy rzepaku, patrzę w chmury, słucham śpiewu ptaków, odgłosu świerszczy. Myślę sobie, jaką mamy piękną przyrodę.
Proszę powiedzieć, czy rodzina podziela Pańską pasję?
Na ogół jeżdżę sam, ale też bardzo często zabieram z sobą rodzinę - żonę i dziesięcioletnią córkę Amelkę. W wakacje jeździmy razem codziennie po lesie. Pokonujemy dystans 10-15 kilometrów. Córka jest zadowolona, wieczorem w miarę szybko chodzi spać. Mówi, że jest bardzo zmęczona, ale jednocześnie pyta, gdzie pojedziemy następnego dnia?
Wybiera się Pan jeszcze czasem w dłuższe trasy?
W tym roku planuję pojechać rowerem do Częstochowy, żeby podziękować - zawsze jest za co dziękować. Dystans 320 kilometrów chcę pokonać w trzy dni.
Czy znajduje Pan czas na inne pasje, oprócz jazdy na rowerze?
Drugą moją pasją jest chodzenie po górach, w których zakochałem się ponad 25 lat temu. Przejście 20 kilometrów różnymi szlakami, wejście na Rysy, patrzenie w dół z wysokości 2000 metrów pozwala mi naładować baterie. W wakacje też wybieram się z rodziną w polskie Tatry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska