Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt gminy Łubianka daje przykład. Promuje sportowy tryb życia

pm
Jacek Smarz
Wójt gminy Łubianka Jerzy Zająkała biega na długich dystansach i gra w tenisa ziemnego. Czy sportowy tryb życia pomaga w pracy samorządowca?

27 sierpnia odbyły się XI Mistrzostwa Gminy Łubianka w tenisie ziemnym. Rzadko w takich wydarzeniach biorą udział samorządowcy, ale w Łubiance chyba nikogo nie dziwi wójt z rakietą na korcie?

Pewnie już nie, bo moje zamiłowanie do promowania zdrowego stylu życia jest powszechnie znane, choć na początku lat 90., gdy zostałem wójtem, było to odbierane z pewnym zdziwieniem czy zakłopotaniem. Uważam, że ruch i wysiłek fizyczny są ważnym elementem zdrowego stylu życia. Czuję się w obowiązku je promować wśród mieszkańców gminy, a najlepszym sposobem jest dawanie przykładu.

Jest Pan nie tylko uczestnikiem, ale również inicjatorem wielu sportowych wydarzeń w gminie.

Może mało skromnie powiem, że rzeczywiście ode mnie w naszej gminie się wiele zaczęło, jeśli chodzi o sport. Dawałem przykład, a potem ta nasza machina sportowa nabrała tempa. W latach 90. zaczęliśmy organizować coroczne biegi długodystansowe - Bieg Niepodległości i Bieg Samorządowy. Ten pierwszy odbywa się od 1997 roku, zawsze 11 listopada. Zaczynaliśmy od jedenastu uczestników, w ubiegłym roku biegło około stu. Atrakcyjności biegowi dodaje ciekawa trasa. Biegniemy z Pigży do Zamku Bierzgłowskiego, także przez sam zamek. Następnie trasa prowadzi do Leszcza, gdzie znajduje się urokliwy wąwóz. Potem wracamy do Pigży. Z kolei Bieg Samorządowy organizowaliśmy początkowo we współpracy z gminą Unisław, ale obecnie przebiega już tylko przez naszą gminę. Organizowany jest co roku 3 maja i ma charakter mistrzostw województwa kujawsko-pomorskiego samorządowców w biegach długich. Biegi dwa razy w roku to było jednak dla nas za mało i zorganizowaliśmy cykl Grand Prix Cross Łubianka. To dwanaście comiesięcznych biegów w ciągu roku, w kategorii męskiej i żeńskiej. Ja już nie zawsze mogę w nich uczestniczyć, ale jeden z zawodników Andrzej Szwec zaliczył wszystkie 140.

Kiedy pokochał Pan bieganie?

W drugiej połowie lat 80. postanowiłem zadbać o zdrowy tryb życia. Zaczynałem od roweru. Przejeżdżałem grube tysiące kilometrów i miałem wrażenie, że gdy jeżdżę z prędkością zbliżoną do prędkości samochodu, umyka mi piękno otoczenia. Postanowiłem więc biegać, by bardziej je poczuć. Zdarzało się, że przebiegałem 2000 kilometrów rocznie. Obecnie nie biegam już tak dużo, ale wciąż średnio 1500 kilometrów w roku. Ostatnio zmagam się z dolegliwościami ścięgna Achillesa, więc nie mogę tyle biegać, ale i tak w tym roku zdążyłem już pokonać 1000 kilometrów.

A jak to się stało, że biegi rekreacyjne po parku zamienił Pan na maratońskie?

Biegać zacząłem w 1990 roku, kiedy zostałem wójtem. Początkowo były to dystanse dwukilometrowe, ale z czasem zaczęły się wydłużać. Trzy lata później przebiegłem półma-raton, a w 1997 po raz pierwszy dystans maratoński. Byłem pierwszym prezesem Stowarzyszenia Kultury Fizycznej „Maraton Toruński”. Do tej pory przebiegłem 20 razy trasę maratońską. Za każdym razem staram się pokonać ją w mniej niż cztery godziny. Nie zawsze się to udaje, ale w trzech czwartych moich biegów zmieściłem się w czasie, jaki sobie wyznaczyłem. Mój rekord życiowy to 3:45:20.

Jakie to uczucie pokonać tak ogromny dystans?

Ten, kto pierwszy raz przebiegnie maraton, czuje się jak w siódmym niebie. W ubiegłym roku przebiegłem go po raz dwudziesty i patrząc na dwie pierwsze cyfry mojego PESEL-u myślę, że chyba to już ostatni. Chociaż ubiegłoroczny maraton toruński skończyłem z czasem powyżej czterech godzin, to i tak po ukończeniu byłem bardzo szczęśliwy. W każdym biegu w ostatnich 5-10 minutach przychodzi moment kryzysu. Pojawiają się myśli: może nie warto się już męczyć, może czas przestać? Ale na mecie wszystko się zmienia. Pierwszą myślą jest: gdzie by tu przebiec następny maraton?

Jest Pan również wielbicielem tenisa.

Wiele lat mieszkałem w Toruniu i często przechodziłem obok kortów na Jordankach. W latach 70. postanowiłem spróbować pograć w klubie Start-Wisła. Tenis to trudny sport, pierwszy kontakt z nim nie daje żadnej satysfakcji. Trzeba godzin treningu, by piłka zaczęła podążać tam, gdzie gracz chce. W latach 90. studiowałem w Stanach Zjednoczonych. W Syracuse miałem dostęp do uniwersyteckich obiektów sportowych i tam ćwiczyłem grę w tenisa. Po powrocie coraz częściej zaglądałem na kort. Uczestniczyłem w turniejach VIP-ów z Torunia - występowali w nich działacze służby publicznej, prezesi firm, nawet wojskowi. Jeździłem także na mistrzostwa Polski samorządowców w Jaworznie i Koninie, kiedyś zostałem nawet wicemistrzem. Przez cztery lata byłem prezesem KS Start-Wisła. Organizowaliśmy w Toruniu tenisowe Halowe Mistrzostwa Polski Samorządowców. Z kolegą z Ustrzyk Dolnych udało nam się zdobyć mistrzostwo Polski w deblu.

Czy sportowy tryb życia pomaga w pracy samorządowca?

Samorządowcy mają to do siebie, że z całych sił dążą do celu. Ta cecha sprawdza się też w sporcie. Nigdy nie zmierzałem do profesjonalizmu, ale jak na amatora osiągnąłem w sporcie niemało. Nie wyobrażam sobie, bym mógł podołać wyzwaniom związanym ze służbą publiczną i pracą samorządowca bez aktywności sportowej. Ruch i wysiłek pobudzają procesy myślowe. Mam siłę do działania właśnie dzięki temu, że prowadzę aktywny tryb życia. W ten sposób praca samorządowca i sportowa pasja harmonijnie się łączą i uzupełniają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska