Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Góry, bieganie i zwiedzanie

Michał Malinowski
Kamil Leśniak po biegu w Tajlandii.
Kamil Leśniak po biegu w Tajlandii. archiwum
Rozmowa z KAMILEM LEŚNIAKIEM, mieszkającym w Toruniu studentem AWF w Poznaniu, ultramaratończykiem górskim i podróżnikiem.

Czy pasję do biegania można łączyć z pasją do podróży?
Tak, turystyka biegowa mocno rozkwita. Widać to w biegach ulicznych typu półmaraton czy maraton. Uczestnictwo w takich imprezach często po prostu łączy się z wyjazdem rodzinnym. Mama z dziećmi na przykład odpoczywa na plaży w Barcelonie, a tata w tym czasie biegnie maraton. Zawsze chciałem podróżować, zwiedzać, poznawać. Wiele osób przecież chce, ale często nie może.

Obowiązki, praca. Ja przede wszystkim myślałem o bieganiu. Weekendy wypełniały się wyjazdami na zawody. Co tydzień jeździłem gdzieś w Polskę. Nic specjalnego: przyjazd, bieg, powrót. Czasem może dzień przed biegiem wyjście na miasto - to było całe zwiedzanie. Szukając swojego miejsca w bieganiu trafiłem na biegi ultra trail - i tu się pojawiły prawdziwe podróże. Dodam, że imprezy typu ultra trail to wielogodzinne biegi w trudnym górzystym terenie.

Jeśli więc są góry, to jest i czas na ich podziwianie. Takie szybkie zwiedzanie. Ostatnio Mont Blanc obiegłem w 28 godzin najpopularniejszym szlakiem trekingowym w tamtych okolicach. Turyści z całego świata przyjeżdżają na ten szlak, by maszerować przez 11 dni. A przecież można zrobić to w 28 godzin. Wielka oszczędność, prawda?
Skąd wzięła się Pana pasja do biegania?
Trudno powiedzieć. Powodów jest wiele. Chodząc do szkoły jak każdy dzieciak interesowałem się sportem - najpierw pływaniem, później piłką nożną. Z czasem czułem, że chcę czegoś więcej, bo w sporcie jestem tylko przeciętny. Teraz mam inne podejście - uważam, że wystarczy bardzo chcieć, a zdziałać można naprawdę wiele. Ponad 8 lat temu zacząłem biegać.

Na zawodach szkolnych całkiem nieźle mi szło. Nie wygrywałem, ale widziałem, że im dłuższy dystans, tym mój organizm lepiej to znosi. Sam siebie trenowałem, wymyśliłem strategię, nie miałem ograniczeń. No i wkręciłem się w bieganie. A bieganie po górach, to już inna bajka. Połączyć bieganie i góry? To coś idealnego!
Przed Panem jedno z największych biegowych wyzwań...
Zgadza się. 4 lipca wystartuję w mistrzostwach świata w długodystansowym biegu górskim. Zawody odbędą się w szwajcarskiej miejscowości Zermatt. Jestem dumny, że udało mi się zdobyć powołanie do reprezentacji Polski. Nie przypuszczałem, że będę kiedyś mógł pobiec z orzełkiem na piersi. Może to zabrzmieć dziwnie, ale nie jest to dla mnie najważniejsza impreza w tym roku. Przygotowuję się do biegów ekstremalnie długich - na dystansach 100 km i 160 km.

Mistrzostwa świata w Zermatt odbywają się na dystansie „maratońskim’’. Udział w nich jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i do wyzwania tego podchodzę bardzo poważnie, ale myślę, że to dopiero początek kariery. Wyjazd jest bardzo krótki, bo tylko trzydniowy. Trasa biegu liczy 44 km po wspaniałych Alpach, więc będzie, co podziwiać.
Jak się biega i obserwuje polskie góry?
Ogólnie od paru lat skupiam się na biegach górskich i tam głównie wyjeżdżam. W dodatku chciałbym się rozwijać biegowo, a wiadomo, że najlepszym na to sposobem jest ściganie wśród najlepszych. Dlatego wszystkie moje najważniejsze biegi wiążą się ze startami za granicą. W Polsce chciałbym jeszcze raz wystartować w kultowym „Biegu Rzeźnika” w Bieszczadach z myślą o rekordzie trasy oraz „Chudym Wawrzyńcu” w Beskidzie Żywieckim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska